Włoska wyprawa po białe złoto

Nie znając nas osobiście często pytacie, skąd my bierzemy te wszystkie ciekawe egzemplarze klasycznych samochodów. Dlatego też w ostatnim roku uruchomiliśmy na naszej stronie cykl artykułów opisem naszych wypraw. Oczywiście potrzeba dużo samozaparcia, czasu i szczęścia, aby powtórzyć te szaleństwa. Wydaje nam się jednak, że to jest najpiękniejsze, bo historia każdego znaleziska jest zupełnie inna.

Jeśli nas znacie, słyszeliście pewnie nie jeden raz o naszych przygodach i podróżach po Europie w poszukiwaniu kolejnego motoryzacyjnego marzenia. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji, zapraszamy do przeczytania artykułu o kolejnym niezwykłym samochodzie.

Okiem Marty.

Fiaty uwielbiam, choć 132 akurat nigdy nie był na mojej top liście.

Okazało się, że właściciel imieniem Marco, mieszka w niewielkiej wiosce w regionie Kampania, w prowincji Avellino. To już jest wysokość Neapolu więc wiedzieliśmy, że podróż będzie długa. Adam wymienił z Marco kilka wiadomości i dzięki którym okazało się, że nie musimy używać translatora, aby komunikować się po włosku. Marco i Teresa bowiem od 7. lat mieszkają we Włoszech, dokąd przeprowadzili się z Wielkiej Brytanii. Nie znaczy to jednak, że w ich żyłach nie płynie włoska krew 😉

Podróż rozpoczęliśmy w piątek popołudniu i ruszyliśmy do Niemiec. Stamtąd przez Austrię i przełęcz Brenner dotarliśmy do Włoch, by w niedzielę odwiedzić nieznane nam wcześniej targi w Parmie. Wystawa okazała się mała, ale samochody ciekawe! Największe wrażenie robił zlot klubu Lancia Delta HF Integrale, którego członkowie przyjechali na teren targów. Jedna hala wypełniona nie po brzegi klasykami ściągnęła niemały tłum ludzi. Okazało się, że przyjechali nie tylko po to… 3 kolejne hale wypełnione były antykami przeróżnej maści, wyposażeniem domów i ogrodów w stylu vintage, a nawet obrazami!

W dalszą drogę ruszyliśmy popołudniu szukając dobrego miejsca na nocleg. Trasa prowadziła wschodnim wybrzeżem, więc trochę nudnym z mojej perspektywy. W połowie drogi znaleźliśmy jednak małą miejscowość o nazwie Numana na Riwierze del Conero. Położona jest przy Parco Regionale Naturale del Conero nad Morzem Adriatyckim. Zbocza parku znajdują się nad morzem i składają się z wapiennych klifów, które przepięknie kontrastują z lazurowym kolorem morza. Ogromna polecajka!

Rano bez pośpiechu ruszyliśmy w dalszą drogę by, tak jak się umówiliśmy z Marco i Teresą, dotrzeć do nich we wtorek. Małżeństwo wykazało się dość dużą odwagą zapraszając pod swój dach ludzi z „Internetu”. Przemiły dzień spędzony u nich zapamiętamy długo. Marco w ramach ciekawostki przewiózł nas po garażach znajomych mieszkańców. Skarby jakie tam widzieliśmy przechodzą najśmielsze oczekiwania i nie chodziło tylko o samochody! Niesamowita ilość oryginalnych części do Fiata w jednym z garaży przewyższała jakiekolwiek stoiska targowe.

Ale, przyjechaliśmy tam po konkretny samochód. Pewnie chcecie wiedzieć jaki jest?
Fiat 132 w białym kolorze z zielonym wnętrzem to niesamowita kapsuła czasu. Oryginalny lakier, przepięknie zachowane wnętrze, nietknięte podwozie i ogarnięta mechanika – czego chcieć więcej?

Okiem Adama

Fiat 132 to z pewnością jeden z Fiatów, do którego Polacy mają wielki sentyment. Znany u nas był jako auto luksusowe, niegdyś dostępne jedynie dla służb i wysokich rangą urzędników. W Poznaniu zapamiętano, że komendant policji takim jeździł, a zwykli ludzie po prostu o nim marzyli. Tyle, że w szarej polskiej rzeczywistości lat 70. największym osiągnięciem było zdobycie talonu na 125p, a jak już ktoś dostał Dużego Fiata… to kolejnym marzeniem było co najwyżej włożenie silnika DOHC pod maskę. Właśnie takiego, jak we Fiatach 132… zdawałoby się, że to idealna podstawa, by przygarnąć dziś takie auto do garażu, jednak problem w tym, że na rynku ich nie ma. Swoje zrobiła korozja, trawiąc je w ogromnej większości w ciągu zaledwie kilku lat eksploatacji. Jeszcze dekadę temu dało się kupić takie auto dobrze we Włoszech, jednak z czasem oferta malała, malała, aż nawet tam stał się to towar ciężko dostępny, przynajmniej w dobrym, oryginalnym stanie.

Nic nie stało jednak na przeszkodzie, by wertować zakamarki Internetu w poszukiwaniu takiego Fiata dla siebie, a może i dla Was, bo przecież nie wszystko co w naszym garażu musi zostać u nas. Wtedy dotarłem na forum miłośników Fiata do zdjęć tego egzemplarza. Pierwsza seria, silnik 1600, do tego kilka zdań po włosku oraz informacja, że jest w oryginalnym stanie, w rękach drugiego właściciela, który oczekuje na oferty. Jak zawsze, bardzo wrażliwy jestem na ciekawe zestawienia kolorystyczne, a tu biel lakieru zestawiona z zielonym wnętrzem wydała mi się wyjątkowo zachęcająca. Nie pytając o nic, napisałem po prostu swoją cenę i w odpowiedzi usłyszałem, że ok, kiedy przyjedziesz?

Zaproponowałem taki termin, by przy okazji zahaczyć o nigdy nie widzianą na żywo wystawę Automotoretro w Parmie (to jedne z najdłużej organizowanych targów klasyków we Włoszech, organizowane od 1983 roku). Później otrzymałem również mocny pakiet zdjęć i filmów, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że auto jest warte grzechu i faktycznie trzeba wybrać się po nie na południe Włoch. Przy okazji to był solidny test dla naszego Musso. Zaczęliśmy nim jeździć z lawetą od początku roku. Zdążył już być we Francji, w Szwecji, i w końcu przyszła kolei na Włochy. Na początku naszej przygody miał ledwie 200 km na liczniku przebiegu. Gdy wyjeżdżaliśmy, przebieg zbliżał się do 10.000 km. Droga przebiegła zgodnie z planem. Bez pośpiechu, zahaczając o ciekawe miejsca, dotarliśmy w piękny rejon Avellino.

Właściciel okazał się niezwykłym człowiekiem. Wielki miłośnik Alfa Romeo i Fiatów, z doświadczeniem wyścigowym, od lat związany z klasyczną motoryzacją i trzymający w garażu bardzo ciekawą kolekcję klasyków. Wszystkie dopieszczone, zadbane, w ogromnym stopniu oryginalne. Był w tym garażu choćby Fiat Coupe Turbo, którego Marco ma… od nowości. Większość tych samochodów zebrana została w ciągu ostatnich 7 lat, kiedy Marco wrócił do Włoch. Urodził się w Londynie i tam spędził większość życia, prowadząc barber shop. Fiata 132 zdecydował się sprzedać, by zrobić nieco miejsca w garażu. Miał jeszcze 132 2000, który dostał priorytet.

Dobra nasza, szczególnie gdy okazało się, jak doskonały jest to egzemplarz. Oryginalny lakier jedynie z zaprawkami tu i tam, które sprawiły, że każde ognisko korozji zostało zamknięte w zalążku. Wszystkie detale zgodne z oryginałem i świetnie zachowane. Wnętrze przepiękne. Podwozie – wręcz nie do wiary. Prawdziwa kapsuła czasu. Licznik przebiegu wskazywał ledwie 753 km i choć jest pięciocyfrowy, znając dokładnie historię samochodu od nowości wiemy, że przekręcił się tylko raz. Samochód bez wątpienia świetny i robiący doskonałe wrażenie na żywo.

Z garażu do zdjęć wyprowadziliśmy jeszcze jedno auto. Choć Marco swojej kolekcji nie chciał wyprzedawać, dobrze układająca się rozmowa wręcz prosiła, by zamknąć ten wyjazd czymś więcej. Ten drugi samochód to rówieśniczka Fiata, Alfa Romeo Giulia Nuova Super 1300 z 1974 roku. Niezbity dowód na to, że można mieć sportowy charakter i silnik 1300. W tym wydaniu wyposażony w dwa bocznossące, dwugardzielowe gaźniki Solexa i pięciostopniową skrzynię biegów. To ostatnia produkowana Giulia, i jedyna w której odnaleźć możemy oryginalnie drewnianą kierownicę, drewno na desce rozdzielczej oraz konsoli środkowej i zagłówki. Egzemplarz ma świetne zestawienie szarego lakieru z czerwonym wnętrzem. Podobnie jak pozostałe samochody Marco, pozostaje całkowicie oryginalna blacharsko, nigdy nie była spawana, choć z pewnością ma część elementów w drugim lakierze. Auto przeszło szereg zabiegów serwisowych, dostało nowe opony i… utknęło w garażu, czekając na decyzję o rejestracji. We Włoszech jest to długi i kosztowny proces, co z pewnością pomogło w rozważaniach nad tym, by pożegnać jeszcze jedno auto z garażu.

Pozostawiając rozmowy o Giulii otwarte, Marco zaproponował, że zapozna nas również z częścią swoich znajomych i ich kolekcjami. Część z tych samochodów była na sprzedaż, część nie, lecz z pewnością warto było je wszystkie zobaczyć. Widząc co można tu kupić i za ile, utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że garaż i życzliwość Marco są najlepszym wyborem. Facet zna się na autach, wie też i rozumie, jak ważny jest dla nich odpowiedni serwis i wręcz pedantycznie o swoją kolekcję dba. Nie pozostało nam nic innego, by dogadać temat Giulii i ustalić, kiedy po nią wrócimy.

Co więcej, Marco pozostaje otwarty na dalszą współpracę… i nie chodzi tu o dalsze rozbieranie jego kolekcji, tylko o pomoc w znalezieniu i zakupie odpowiedniego egzemplarza. Jeżeli macie do spełnienia motoryzacyjne marzenie, które da się odnaleźć na południu Italii, Marco może w tym pomóc. Wie, na co zwracać uwagę przy zakupie, lubi jeździć i rozmawiać z ludźmi, i nie wstydzi się pokazać wszystkich mankamentów auta. Miks kultury włoskiej i brytyjskiej, jaki zafundowało mu życie, robi z niego doskonałego partnera do współpracy. Pewnie nie raz z jego pomocy jeszcze skorzystamy!

Tymczasem wróciliśmy już do Polski, na liczniku Musso jest już ponad 14.000 km. Fiat w Polsce zachwyca nie mniej, niż we Włoszech, i na ulicach budzi ogromny entuzjazm! Zarejestrowaliśmy, zrobiliśmy serwis, zafundowaliśmy drobną poprawkę tapicerską w postaci ponownego przeszycia ozdobnych nitek na fotelach i robimy pierwsze kilometry.