Klasyczny Spider to ucieleśnienie wolności. Auto, które już od pierwszych lat inspirowało masy. Zaprojektowana przez włoskiego mistrza designu Battistę Pininfarinę, była ostatnim dziełem jego życia. Jako miłośnicy włoszczyzny potrafimy docenić jej kunszt i niesamowitą falę przyjemności, jaką przynosi jazda tym zgrabnym kabrioletem. Jeżeli chcecie poczytać o naszych wrażeniach z użytkowania Alfa Romeo Spider Junior 1600 z 1972 roku, zapraszamy do przeczytania artykułu.
Okiem Marty
Patrząc na ten filigranowy pojazd można by przypuszczać, że świetnie nadaje się tylko na krótkie przejażdżki wokół komina. Jednak gdy zasiądziemy za jej sterami i wsłuchamy się w dźwięk lubiącego wysokie obroty silnika zasilanego dwoma gaźnikami Webera od razu przyjdzie nam ochota na więcej. Po przekręceniu kluczyka w stacyjce miła i piękna zabaweczka staje się gotową do drogi czerwoną strzałą. Śmiem określić ją mianem sportowego auta, ponieważ charakterystyka pracy silnika, pozycja za kierownicą, napęd na tylną oś oraz niesamowita frajda z jazdy to typowe kryteria dla takich samochodów. Jej niesamowitą zaletą jest prostota połączona z wyrafinowaniem mechaniki. Takie niby nic, a jednak jak się pozna bliżej Spidera, trzeba oddać hołd wszystkim wielkim, którzy przyczynili się do jego powstania.
Względy praktyczne?
Zwracająca uwagę na drodze nie tylko sylwetką, ale i kolorystyką Alfa, nadaje się również do jazdy z większymi prędkościami. Jeżeli nie macie windschotta, na autostradzie polecam jednak jazdę z zamkniętym dachem. Brak wspomagania trochę utrudnia parkowanie, ale tylko gdy kręcimy kołami w miejscu. Okazuje się, że mały kabriolet posiada całkiem pojemny bagażnik. Proste siedzenia są wygodne, mimo wrażenia, że szoruje się tylną częścią ciała po ziemi 😉 Półka za przednimi fotelami daje dodatkową przestrzeń na rzeczy, które chcesz mieć pod ręką w trakcie podróży.
Pod wieloma względami w Alfa Romeo Spider poczujecie się jak w liniach lotniczych 😛 Wejdą dwie kabinówki i bagaż podręczny, i choć może nie ma wiele przestrzeni wokół, czuje się za to w niej te zbliżające się wakacje 😀
Okiem Adama
Klasyczna Alfa Romeo Spider to dla mnie kwintesencja klasycznego roadstera, auto które łączy wszystkie cechy, które chciałbyś mieć w samochodzie, które przewieźć Cię może zarówno w inne miejsce, jak i w inne czasy. Już sama jej sylwetka zapowiada, że mamy do czynienia z autem włoskim i sportowym, pochodzącym z lat 60., ale tak naprawdę to tylko początek jej zalet.
To auto można pokochać za charakter. Niska pozycja tuż nad ziemią, dwuwałkowy silnik chrapliwie łapiący powietrze dzięki dwóm podwójnym poziomym gaźnikom, wreszcie przed oczami piękny widok naprawdę dużej, drewnianej kierownicy i zegary Veglia, które same w sobie są jak biżuteria i mają te włoskie opisy funkcji – „benzina”, „press olio”, „temp. acqua”. To brzmi jak zapowiedź włoskich wakacji i tak właśnie można się w niej poczuć. Wycieczka w niej nad jezioro Como pozostaje jeszcze aktualnie w sferze marzeń, i jest to doskonałe auto, by ten plan zrealizować.
Alfa świetnie czuje się zarówno w trybie spokojnego spaceru bez dachu, na górskich serpentynach, jak i podczas jazdy autostradowej. Auto jedzie pewnie, nie poddaje się podmuchom wiatru, na długiej prostej spokojnie można nią jechać 120 km/h albo i szybciej, co w przypadku konstrukcji z lat 60. jest rzadką sprawą, podobnie jak zastosowanie 5-stopniowej skrzyni biegów i tarczowych hamulców. Z drugiej strony w zakrętach też pozwala na niezłą zabawę, ma nisko umieszczony środek ciężkości i wiele nie waży, choć do jej zachowania też trzeba się przyzwyczaić z racji charakterystycznego zachowania wynikającego z zastosowania sztywnej tylnej osi. Gdy jednak przywykniemy do tego, że tył w zakręcie układa się nieco inaczej i bardziej wahliwie niż przednie koła, można nią pojechać naprawdę dynamicznie i z doskonałym wyczuciem drogi. To jest coś, czego nie jest w stanie oddać żaden nowoczesny samochód, kryjący masę rzędu 2 ton tysiącem elektronicznych wspomagaczy i coś, czego nie odważylibyście się robić w wielu innych samochodach z tamtych lat. Jej konstruktorzy posiedli wiedzę tajemną, której nie odnajdziecie np. w takiej Pagodzie. Alfa Romeo gwarantuje czystą przyjemność z szybkiej jazdy. My naszej sprawiliśmy nawet wyprowadzenie kabelków pod GPS, co przydatne jest do pomiaru miejsca i czasu w rajdach na regularność, polegających na pokonywaniu odcinków z prędkością średnią z góry zadaną przez organizatorów.
Czerwona Alfa Romeo Spider jest z nami od czerwca 2022 roku. Znaleziona została nie w ogłoszeniu, a podczas indywidualnego wyjazdu do Szwajcarii. Odnaleziona w kolekcji nieopodal jeziora Lugano, natychmiastowo zwróciła na siebie uwagę. To wersja szlachetna, bo pochodząca z wczesnych lat produkcji. Rok 1972, druga seria produkcyjna, ale wnętrze klasyczne z serii pierwszej, co wyróżniało wersję Junior. Ten rocznik był pierwszym dla Juniora z większym silnikiem 1600, będącym według mnie optymalnym do tego nadwozia. Owszem, były większe 1750 i 2000, ale te auta nie oferowały znacząco wyższej mocy maksymalnej, a jedynie poprawę elastyczności. Gdy ją zauważyłem, puls od razu przyspieszył. Auto było po renowacji przeprowadzonej kilkanaście lat temu. Lakier w niezłym stanie, korozji brak, detale zgodne z rocznikiem i wersją, a miękki dach zachowany w bardzo dobrym stanie wyglądał jeszcze na oryginalny. Na silniku zostawiony podpis szwajcarskiego warsztatu, auto nie było w ostatnim czasie używane regularnie, ale odpaliło bez problemu. Nie pozostało nic innego, jak uzgodnić cenę, spakować auto na lawetę i wrócić do Polski.
Bardzo szybko postanowiliśmy zabrać ją na zlot Forzaitalia i później na konkurs elegancji Klasyczne Nowe Włochy. Z tego drugiego konkursu udało nam się nawet wrócić z pucharem, choć serwis po pokonaniu pierwszego tysiąca kilometrów obnażył jej wszystkie słabości. To znaczy – Alfa dalej wykazywała mnóstwo chęci do jazdy, ale olej i płyny zaczęły ciec z każdego możliwego miejsca. Wymieniliśmy wszystkie elementy gumowe zawieszenia, osłony przegubów, wyważyliśmy wał napedowy, wymienilismy koło pasowe, wysprzęglik, zregenerowaliśmy przekładnię kierowniczą, naprawiliśmy nagrzewnicę, uszczelniliśmy silnik i skrzynię biegów oraz tylny dyferencjał, kompletną rewizję przeszły gaźniki, założyliśmy nowe świece, regulator napiecia i nowe opony. Nie obyło się też bez poprawek w instalacji elektrycznej, także w efekcie rewizję przeszły niemal wszystkie elementy samochodu.
Tak przygotowane auto oczywiście musiało dalej zawozić nas na wydarzenia bliskie i dalekie. Wybraliśmy się między innymi na Śniadanie i Galblotę do Katowic, rajd Tysiąca Liści do Krakowa i Rajd Koguta z Oławy do Stegny. Podczas tego ostatniego zdarzyła się jedyna usterka, kiedy posłuszeństwa odmówił aparat zapłonowy. Poza tym – bez przygód. W ciągu roku pokonane ponad 5 tysięcy kilometrów i wciąż ochota na więcej. To jest auto, które jest niezbędnym elementem naszego garażu i jeżeli ktokolwiek zapragnie ją odkupić, zapewne powoli będziemy szukać kolejnej. Bez niej jak bez ręki, a fakt, że na drodze budzi tylko entuzjazm i uśmiechy, jest ukoronowaniem tej przygody.