Byliśmy na Motorworld Classics w Berlinie. Tym razem nie jako wystawcy, lecz jako zwykli zwiedzający. Jak wrażenia? Przesunięcie terminu z września na koniec listopada nie wydaje się być najlepszym pomysłem. Względem poprzednich edycji imprezę zredukowano powierzchniowo o połowę, jednak nie znaczy to, ze nie było tam ciekawych samochodów.
Na dzień dobry zaskoczyła nas w połowie pusta, piękna hala przeznaczona na prezentację samochodów od sprzedawców prywatnych. Na niej kilka perełek, w tym zjawiskowo zachowany Strosek Ultra (jeden z pięciu wyprodukowanych) i Corvette ubrane w karoserię a’la Ferrari Daytona. Oba (podobnie jak Porsche 911 Cabriolet w ciekawej, limitowanej wersji) od jednego sprzedającego, który po prostu postanowił zrobić miejsce w garażu na nowy nabytek. Na hali również 2 piękne E-Type’y, E24 i Mercedes W112 Coupe od Stacja klasyki, ten ostatni zresztą został tu sprzedany.
Nie sprzedała się za to Calibra 4×4, wyceniona na dość abstrakcyjne 22900 euro ani Porsche 911 w pięknej konfiguracji kolorystycznej, z cudownym, rdzawo-rudym wnętrzem, za 62500 euro.
Dalej – wchodzimy na główną halę. Tym razem nie znajdziemy tam największych niemieckich firm. Zabrakło Bechtela, Brabus Classic, HK Engineering, wielu wielkich. Największe i najbardziej profesjonalnie zaaranżowane stoisko mieli za to Polacy, a dokładniej Legends. Na nim (a także w pięknie wydrukowanej gazetce) samochody, wśród których odnaleźliśmy prezentowany na naszej stronie przepięknie odrestaurowany model 190 SL, świetne 500E w kolorze bornit na felgach Lorinsera, a także pięknego diesla pod powłoką S-klasy.
Najbardziej obleganym autem wystawy była zapewne świetnie zrobiony KITT, warto było zobaczyć Alfę Romeo 155 V6 TI z DTM, niesamowicie przykuwała uwagę pięknie spatynowana Pagoda, która spędziła niemal całe życie w DDR (bardzo ciekawe historia).
Jak zwykle na poziomie stanął organizator, Motorworld Classics, prezentując na swoim stoisku m.in. klasyczne, wyścigowe Maserati i replikę Forda GT40.
Na dalszych halach nas urzekło jeszcze kilka samochodów, w tym WAZ 2101 w pełni oryginalnym stanie (3950 km przebiegu) i Ford A we wspaniałej patynie (sprawny, z aktualnym badaniem technicznym).
Fascynujące były odbywające się równolegle targi łodzi, gdzie mogliśmy odnaleźć m.in. taką z silnikiem Maserati czy klasyczną Rivę a także dobry holownik do łodzi – świetnie odrestaurowanego Land Cruisera.
Podsumowanie? Polski język słyszany niemal równie często jak niemiecki, mnóstwo polskich wystawców i niemiecki klient z grubym portfelem na pewno w mniejszości. Mimo powszechnie powtarzanych głosów o upadku imprezy, spędziliśmy na niej pół dnia z przyjemnością, odnajdując wiele ciekawych stoisk, przepiękne samochody i spotykając mnóstwo znajomych. Warto było się wybrać 🙂