Sprzedaż tego samochodu to dla mnie jak zamknięcie pewnej epoki. Range Rover Classic służył mi od początku 2021 roku i przejechał nim w tym czasie blisko 80 tys. km, najczęściej z lawetą, holując na niej inne klasyki. Zestaw niezwykle charyzmatyczny, który zawsze dowiózł do domu i wszędzie wzbudzał zainteresowanie – niezależnie czy mówimy o Polsce, Szwecji, Włochach, Francji, Holandii, Szwajcarii, Niemczech, Czechach czy Danii. Zapewne, gdyby nie okazja nabycia Musso w stanie fabrycznie nowego samochodu i bez przebiegu – służyłby dalej, ale tak – w ostatnich tygodniach więcej stoi, niż pracuje. Stąd pomysł, żeby znalazł nowy dom. Co w nim szczególnego? Ne pewno konfiguracja, i nie mam tu na myśli tylko świetnego zestawienia ciemnozielonego lakieru z wnętrzem w jasnobrązowy sztruks z misia Colargola. To soft dash, czyli ten po zmianach we wnętrzu, zapewniających lepsze wyciszenie. Co więcej, to jeden z ostatnich wyprodukowanych Classików. Pod jego maską pracuje ostatni z czterech oferowanych w tych autach Turbodiesli, czyli 300 Tdi, spięty ze skrzynią R380 z przekładnią Borg Warner – oferując najdłuższe przełożenie, jakie fabrycznie wychodziło w tych samochodach. Taka konfiguracja dostępna była wyłącznie przez kilka ostatnich miesięcy produkcji, a ten egzemplarz ma numer VIN dokładnie o 2361 niższy od ostatniego wyprodukowanego klasycznego Range Rovera. Rezultat w połączeniu z nieco powiększonym rozmiarem opon to 2500 obr./min przy 100 km/h, czyli spokojne podróżowanie w ciszy – zestawiając z innymi Landkami w tych czasach, a zwłaszcza z Defenderem.
Land Rover Range Rover Classic
Rocznik: 1995
Przebieg: 378000 km
Pojemność: 2495 cm³
Rodzaj paliwa: diesel
Skrzynia biegów: manualna
Moc: 113 KM
Auto oryginalnie sprowadzone z rynku belgijskiego, od 2001 roku w Polsce.
Odkupiony w 2021 od jedynego polskiego właściciela przy przebiegu 303 tys. km.
Od tego czasu regularnie używany i serwisowany, otrzymywał zawsze wszystko, czego było mu trzeba.
Zmiana oleju co 10-12 tys. km, zawsze częściej niż co roku.
W 2025 zdążył już otrzymać zregenerowane wtryskiwacze, nową pompę paliwa i nową turbosprężarkę (oryginalny, nowy Garrett).
Zmiany względem serii obejmują:
– lift 2 cale i opona AT 215/85 R16,
– kilka dodatkowych zegarów,
– Webasto (aktualnie wymontowane),
– wyciągarka (nieużywana i zapewne niesprawna),
– CB radio (ze sprytnie zamontowaną anteną, kończącą się idealnie w tym miejscu co dach, co pozwala ocenić, czy warto wjeżdżać np. do garażu.
Auto jest sprawne, choć z pewnością znajdzie się w nim parę drobnych elementów, na którymi można popracować.
Klimatyzacja działa. Na przestrzeni lat były robione hamulce, kule w zawieszeniu, dwukrotnie wał napędowy, w zeszłym roku nowa podpora wału.
Korozja? Niestety występuje. Wizualnie może przeszkadzać na tylnej klapie i krawędzi tylnej klapy.
Tylna część ramy (słaby punkt tych aut) jest w idealnym stanie, ale da się znaleźć słabsze punkty w dwóch miejscach, gdzie zazwyczaj był podnoszony. Skorodowane są również progi, a w komorze silnika pod miejscem na Webasto jest dziura.
Wnętrze jest ładne, fotele są wybitnie wygodne, a regulowany podłokietnik może służyć za wzór. Podłokietniki (trzy!) mają również pasażerowie tylnej kanapy.